Wykupiłam domenę www.kulanie.pl w odpowiedzi na częste zapytania o to właśnie ćwiczenie.
Żeby wykonać kulanie, potrzebowałam znaleźć się w fatalnej, beznadziejnej sytuacji życiowej. Myślę, że w innych okolicznościach, kiedy usłyszałabym, na czym to polega, kazałabym opowiadającej mi to osobie stuknąć się w czoło i iść się leczyć. Dlatego rozumiem każdą osobę, która tak uważa. Tak, to zdecydowanie jedno z najbardziej „odjechanych” z moich ćwiczeń.
Zaczęło się od tego, że byłam w pracy, szef zawołał mnie i pokazał skargę, która wpłynęła. Oczywiście, mogłam zobaczyć, kto ją napisał i wiedziałam, że jest to osoba, która nie zawaha się przed niczym, bo poczuła się bardzo urażona. Jak wiemy z poziomów świadomości doktora Hawkinsa, urażona duma jest zdolna do wszystkiego. Z mojego wieloletniego doświadczenia jako tłumacz przysięgły i bardzo wielu spraw sądowych, które miałam okazję tłumaczyć, wiedziałam, że nie jest to droga, którą chcę kroczyć. Skarga była złożona z półprawd i tak właściwie każde zdanie tego tekstu mogłabym zakończyć słowami „tak, ale…” i dodać okoliczności oraz elementy, które zupełnie pokazują inny obraz sytuacji, ale z książek Dale’a Carnegiego wiedziałam, że to niczego nie zmieni i pogorszy tylko moją sytuację.
Na pytanie przełożonego: „Sonia, czy to prawda?” odpowiedziałam, że tak. Wiedziałam, że osoba, która złożyła to pismo już kiedyś była zmuszona do zmiany uczelni i że jest to bardzo nieszczęśliwy człowiek. Poczułam się jak słoń który stoi obok mrówki, która to mrówka pluje mu na nogę i głośno krzyczy, że jest głupi i źle robi. Poczułam, że jako ten słoń potrzebuję bardzo uważać na tę mrówkę, na tę żyjącą istotę.
Kiedy wróciłam do domu, nie wiedziałam, co robić. Wiedziałam tylko, że nie chcę już wchodzić w spór, wiedziałam, że atak jako odpowiedź zaogni tylko sytuację. W głowie też kołatało mi się francuskie powiedzenie „qui s’excuse, s’accuse” (kto się usprawiedliwia, ten sam się oskarża). Nie, nie chciałam się tłumaczyć. Chciałam znaleźć najlepsze możliwe rozwiązanie tej sytuacji. Zadzwoniłam do jednego z moich mistrzów, do jednego z moich przewodników duchowych, osoby, która ukończyła certyfikowane kursy pracy z energią w Wielkiej Brytanii. Opowiedziałam jej całą sytuację i zapytałam, co dalej?
To właśnie wtedy poznałam ćwiczenie, które dziś rozpowszechniam pod nazwą kulanie. Co jest bardzo ważne w tym ćwiczeniu?
Intencja wysyłania szczerej i bezinteresownej miłości.
W tym ćwiczeniu nie chodzi o to, żeby ktoś zrobił coś. Nie chodzi o to, żeby wymusić jakąś sytuację, czyjeś słowa czy działania. W tym ćwiczeniu chodzi o wysłanie miłości. Kropka. To bardzo ważne.
Chcę to jeszcze raz wyraźnie powtórzyć – w tym ćwiczeniu chodzi o wysłanie miłości tak, jak głosi ostatnie zdanie mojej pierwszej książki „Zaakceptuj siebie” (na grzbietach moich książek są numery, które wskazują na kolejność ich powstawania i jednocześnie na kolejność, w której proszę zapoznawajcie się z nimi). To zdanie brzmi:
„Wszystko jest miłością lub wołaniem o miłość”.
Dlatego wykonując to ćwiczenie, skupiamy się na bezinteresownej, szczerej i najprawdziwszej, jaką tylko potrafimy wytworzyć, miłości. Wysyłamy miłość, której nie można przedawkować, której każdy potrzebuje jak tlenu do życia. Miłości, która ogrzewa serce i sprawia, że życie nabiera sensu. Dlatego tak ważnym jest, aby kulać w poczuciu wysłania miłości. To, co później się zadzieje, jak rozpuszczą się animozje, kłopoty, złości, to już jest jedna historia, to już pozostawiamy. Kulanie nie jest manipulacją, jest wysyłaniem, szczerej i najprawdziwszej jak tylko się da, miłości do drugiego człowieka, do sytuacji, do sprawy.